Anna Perczak - Naturalny Stan ? - 2020
Naturalny Stan?
Czym jest ? Czy w ogóle jeszcze istnieje ?
Z tym pytaniem wyruszamy do dawnej Parowej Fabryki Cukrów mieszczącej się po
prawobrzeżnej stronie Wisły, w głębi warszawskich kamienic i bloków. Relikt
poprzednich lat, symbol prosperity XIX wieku, dziś ukryty w skutek
rozprzestrzeniającego się miasta. Położenie fabryki zostało nietknięte, jednak
zmiany, które nastąpiły w otoczeniu, sygnalizują nieustanne przeobrażenie. Czas,
który upłyną od powstania zakładu to 155 lat, jego stan ulegał czasowi, a przestrzeń
dokoła nieuchronnym przekształceniom.
Historia byłej fabryki cukru oraz wystawa pt.: „Naturalny stan ?”, która odbywa się w
terminie 10 IX - 25 IX staje się metaforą i pytaniem o „teraz” o stan dzisiejszej
kondycji zarówno człowieka jak i jego otoczenia, o stan natury !
Ta kwestia tak istotna, o której przypominał rok 2020, że stwarza otwartą
interpretację dla sześciu twórców, których prace zostały zaprezentowane na dwóch
piętrach głównego budynku fabryki. Artyści poprzez różnorodne środki wyrazu i
odmienne stylistyki, biorą na warsztat szeroko pojętą naturę. Potrzebę zarówno
człowieka jak i przyrody do samostanowienia, wyrażenia się i ekspiracji. Każda z tych
sił ma w sobie moc do tworzenia jak również do destrukcji.
Cała wystawa zostało podzielona 3na3, jest spotkaniem trzech artystek i 3 artystów,
cyfra ta oddaje liczbę ekspozycji na każdym piętrze, symbolizuje również sacrum.
Zatem każda kondygnacja jest wejściem w enigmatyczną przestrzeń. Parter skupia
pracę artystów, którzy eksplorują naturę człowieka, koncentrując się na jego losie,
emocjach i przeżyciach.
W głównej auli, video art zaprezentuje Roman Woźniak, którego filmy stanowią
pytania otwarte, stają się zaczątkiem rozmyślań. Ich interpretacja zależy od odczuć
odbiorcy. Prace zaprezentowane na wystawie, rozpoczyna film „O Leci”.
Skonstruowany jest na zasadzie pętli, powtarzającej się jak mantra, aby
zaktywizować określoną energię. Ta formuła, jej powtarzalność, opanowuje umysł. W
swoim zamyśle dodaje pokrzepienia i nadziei na powrót do stanu poprzedniego.
Artysta wskazuje i pyta o przebudzenie. Symbolicznie lecący samolot, może być
zwiastunem odradzającego się życia, zatem również czy nowego początku?
Życie, które zostało zatrzymane, znów ruszyło, nabierając tempa. Kolejnym filmem
jest sugestywny taniec dziewczyny wokół poziomego stelażu, jej ekspresja rośnie w
trakcie trwania filmu, nabierając tempa. Kobieta obnaża swoje zmysły, staje się
uległa i namiętna jednocześnie. Zwraca się do natury, do pierwotnych instynktów,
które straciły esencjonalność w miejskim gąszczu. Tancerka prowadzi swój
ekspresyjny dialog coraz intensywniej, wszystkie uniesienia, niewykrzyczane słowa,
teraz mają swój popisowy występ. Jakie pytanie się rodzą, podczas seansu? czy
kumulacja energii ma sens? czy kiedy wybuchnie stanie się oczyszczeniem, czy
katastrofą? Zmysłowe ruchy i intensywne doznania sprawiają, że wchodzi się w
trans, pierwotny, naturalny ruch. Odczuwamy go jak bicie serca czy pulsowanie krwi
w żyłach, po szybkim biegu. Zdaje się, że przez film artysta pyta każdego z
odbiorców o przybrany gorset ról, zasad i przekonań, który sprawił że nie potrafimy
pobudzić stanu nam pierwotnego, stanu naturalnego.
Trzecią prezentacją jest instalacja. Obiekt drewniany w formie studni, który wewnątrz
skrywa odbiornik telewizyjny z nagranym filmem. Przemieszczające się na czworaka
czarno-białe postacie, których twarzy nie widzimy, są pokazane z góry. Śledzimy ich
ociężałe ruchy przemieszczające się w jednolitym tempie. Po skosach, jeden po
drugim w klęczących pozach zmęczonych ludzi. Zaglądając do studni, zazwyczaj
zaglądamy w lustro wody lub w piaszczyste dno. Woda uznawana jest za początek
wszelkiego bytu, ożywczą substancję. W tej prezentacji widzimy jednak coś zupełnie
innego. Czy zderzamy się z odbiciem nas samych?, ukazanych w ciągłym powolnym
marazmie, przetworzonych i przeobrażonych przez artystyczny zamysł autora
instalacji?. Ciąg jednostajnych czynności, naturalny rytm powtarzalności, uśpione
pragnienia. Praca jest otwartą interpretacją, poszukiwaniem naturalnego stanu,
stawianiem trudnych pytań.
W bezpośredni dialog z Romanem Woźniakiem wchodzi Magdalena Wdowicz–
Wierzbowska, artystka, która przez ostatnie lata skupiła się na formach własnych
oscylujących pomiędzy dokumentem, portretem, a reportażem. Pokazując swoich
bohaterów w nostalgicznych konterfektach, koncentrując się na podpatrzonych
detalach, które moglibyśmy pominąć, poprzez brak uważności. Artystka wyodrębniła
najistotniejsze punkty, tworzące portrety ludzkiej natury. Platforma pośrodku sali,
staje się miejscem artystycznej wypowiedzi. Na zwiewnych materiałach, unoszonych
przez powiewy powietrza, autorka instalacji ukazuje fotografie siebie samej na tle
bezkresnego morza. Otulona wachlarzem rozpuszczonych włosów, skonfrontowana
z ogromem nieskończoności, niczym pierwotna istota bez doświadczenia, otoczona
siłą natury. Skierowanie aparatu na siebie, to gest który coraz częściej pojawia się w
twórczości artystki. Autoportret sprawia, że patrzy się na siebie, nie jak w odbicie
lustra, lecz pogłębiając świadomość własnej empirii. Transcendentne odczucie,
ukazania siebie jako istnienia doświadczającego smutków, radości, obfitości, strachu,
kryzysu i namiętności. Nie zakłada maski, nie przybiera sztucznej kreacji, jest sama
ze sobą, pierwotna. Przedstawia naturalny stan człowieka. Czy zatem przyjrzenie się
sobie, zrozumienie skłębionych emocji, to pogodzenie się z własną słabością? Czy
możemy odczytywać je, jako stan oczyszczenia, powrotu do stanu naturalnego w
najczystszej formie? Spotkanie z wodą wydaje się być formą oczyszczenia,
symbolicznym wejściem w stan pierwotny - zjednoczenia z naturą.
Ogrom metaforycznej wody, będzie miał swoją osobną rolę w kameralnej sali parteru.
Na dno oceanu zaprosza kolejny artysta, Robert Żytyński. Zestawi ze sobą odczucia
bycia w głębi, odcięcia od świata, wejścia w samo serce natury. Ocean jednak, w tej
ekspozycji staje się aluzją do walki samym z sobą i własnymi lękami. Stan
współczesnego człowieka, jego wpływ na środowisko, osamotnienie spowodowane
egoistyczną polityką i własnymi potrzebami, będzie miał odzwierciedlenie w tej
przestrzeni. Artysta zaprosi nas do wnętrza biblijnego wieloryba, ciemne ściany i
rysunki morskich stworzeń wraz z wytworami ludzkiej ręki, takimi jak plastikowe
butelki, pogłębią mroczność, nadając nastrój szeolu. Czy ten mocny akcent, wejścia
w głębie, jest nieunikniony by zapragnąć powrotu do naturalnego stanu? Czy
sprowokowaniem widzów do odczucia podobnego Jonaszowi?
Wystawy pierwszego piętra, zaproszą nas w kolejne kręgi natury. Skupione na jej
dzikości, barwie, waleczności. Ukazują niepokonanego ducha pramatki.
W głównej sali piętra, swoje obrazy i szkice przedstawi Dariusz Pala, wraz z pracami
przeniesiemy się na kolorowe wyspy, konkretnie na jedną, która stanowi naturalny
krajobraz Warszawy. Osadzoną pod mostem K.J.Poniatowskiego – enklawę, która
zawładnęła wyobraźnią malarza. Cykl prac „Widok na wyspę” tworzą płótna oraz
imponująca ilość szkiców, będąca inspiracją do obrazów olejnych (wystawa
prezentuje tylko część prac). Tematem cyklu są przemiany przyrody i ciągłość ich
zmian. Artysta wybiera z industrialnego krajobrazu miejskiego, konkretny wycinek,
jeden motyw, który eksploruje. Wyspa staje się punktem wyjścia do obserwacji,
dokumentacją miejsca oswojonego. Jej obecność wpisana jest w pamięć niejednego
przechodnia. Ciągła obserwacja i jej zapis powoduje pytanie o stan pierwotny. Artysta
w wyobraźni dokonuje przekształcenia, nadając pracom wyraźne, niemal fowistyczne
barwy. Jednocześnie ten sam świat, jawi się w zimowej porze jako zestawienie
blasków i cieni, obrazują to czarno-białe płótna. Obrazy charakteryzuje fakturalne i
kolorystyczne zróżnicowanie, tak jak w przyrodzie - odmienność. Same obrazy
powodują, że świat dzieciństwa powraca, wraz z oglądaniem kolejnych prac,
przenosimy się do wspomnień, kiedy to wszystkie doznania były mocniejsze, kolory
żywsze, smaki ożywcze. Czy poprzez sztukę możliwy jest powrót do naturalnego
stanu, wyzbytego ciężaru doświadczeń i obciążeń rzeczywistością? Dopowiedzią do
prac olejnych jest film ukazujący rzekę z nieustannie zmieniającą swe oblicze,
wyspą. Zmiany, których nie widzimy na co dzień tutaj są podkreślone, uwypuklone.
Zestawione ze sobą, ukazują dokonane przeobrażenia, powodujące zupełnie nowe
emocje i uczucia.
Osadzona w głębi niewielka sala, kryje w swojej przestrzeni monochromatyczne
fotografie, których autorką jest Agnieszka Wach. Ekspozycja skupia się na prawym
brzegu Wisły, w którym przyroda rządziła się niemal cały czas własnymi prawami.
Teren objęty jest programem Natura 2000. Artystka w swojej prezentacji przedstawi
trzy czarno-białe zdjęcia oraz projekcję odtwarzanej w negatywie fotografii, która
potęguje odczucie alienacji. Prezentacja koncentruje się na Wybrzeżu Helskim, pasie
zieleni przebiegającym wzdłuż rzeki. Przestrzeń ta przez swój kulturowy aspekt staje
się umowną granicą miasta. Autorka przygląda się nietypowej tkance miejskiej tej
części Warszawy. Miejsce zawiera w sobie pierwotność natury, równolegle z
wytworami działalności człowieka. Jest punktem przenikania się tych dwóch sił,
jednocześnie stając się miejscem konfliktu o hegemonię. Swoje wpływy coraz
mocniej zaznacza człowiek przez ciągłą potrzebę rozprzestrzenienia i opanowywania
otoczenia. Usunięcie nieokrzesanego zagajnika staje w opozycji do natury, do stanu
pierwotnego, uniemożliwiając zwierzętom naturalne schronienie i zawężając ich
przestrzeń. Wiąże się nieustannie z potrzebami człowieka, rozbudową infrastruktury
drogowej i zabezpieczeniem miasta przed możliwą powodzią, skutkiem czego w
tkankę zieleni wchodzi rozszerzający się wał przeciwpowodziowy. Stan naturalny,
staje się zatem stanem ciągłej zmiany. Artystka w przygotowanej ekspozycji poprzez
czarno-białe zdjęcia otwiera temat przekształceń krajobrazowych, ukazuje odejście
od stanu pierwotnego. Jedno z wielu pytań, które warto sobie zadać, może brzmieć:
Czy można rozstrzygnąć czyjąś rację? Wystawa poprzez nadaną jej formę
monochromatycznych, surowych zdjęć skieruje nas w konkretnym kierunku odczuć.
Ostatnią prezentacją są „Lukry” Katarzyny Januszko, których nazwa tylko pozornie
nawiązuje do dawnej działalności fabryki. Pięć wielkoformatowych prac, zawiśnie w
kolejnej Sali. Wykonane są w technice własnej – monodruku, mieszającej elementy
metalowe z farbą i pigmentem, służące jako matryce, do których dociskane są grube
arkusze nasączonej celulozy. Cykl grafik z dominantą bieli przypomina elementy
roślinne przyprószone cukrem pudrem albo spowite mgłą. Stają się metaforą procesu
tworzenia, stawiania pojedynczych myśli i urzeczywistnieniem podświadomych
obrazów. Miejsce ich powstania, tak jak miejsce ekspozycji to stare fabryki, których
funkcję zmienił czas. Wydaje się jakby artystka wydobywała z głębin czasu dawne
rośliny, które kiedyś naturalnie rozpierzchały się po wsiach i miastach, wraz z
urbanizacją, stają się wspomnieniem czegoś nieistniejącego. Odejściem od natury,
która mieni się jedynie w naszych wspomnieniach i naturalnych potrzebach. Wydaje
się, że Katarzyna Januszko w tej prezentacji zadaje pytanie, jaki jest naturalny stan
naszego otoczenia? Czy taki stan w ogóle istnieje? Artystka jest blisko związana z
naturą, staje się ona punktem wyjścia w jej sztuce, zaczątkiem narracji, przedstawia
to dotychczasowa twórczość artystki.
Ekspozycje tworzące „Naturalny stan?” ujawniają zarazem poezję i grozę, mieszając
obydwa pierwiastki w ten sposób, aby ukazać wielość możliwości odczytu. Język
sztuki i przestrzeni, jednocześnie próbuje rozbudzić uśpione potrzeby człowieka, jego
łączności z naturą, pramatką. Wystawa jest otwartym zagadnieniem. Artyści
zastanawiają się nad kwestią natury, potrzebami człowieka, który nieodłącznie
wpisany jest w cykle przemian, podlegając nie tylko prawom przyrody, ale również
tym ustanowionym przez siebie. Wystawa „Naturalny stan?” ma jeszcze jedną
wspólną cechę z miejscem – Parową Fabryką Cukrów – pyta się o pierwotny stan,
fabryka zaś odpowiada, swoją historią. Tak jak wszystko w przyrodzie i ona ulega
ciągłej ewolucji, jej funkcja po raz kolejny przekształci się, aby służyć nowym celom.
Artyści stają się przewodnikami, prowadząc nas duktem swoich myśli, zadają
pytania, ale nie oczekują odpowiedzi tu i teraz. Odpowiedź czasem może nie
nadejść, nie jest niezbędna. Niezbędne są natomiast pytania i odbiorcy, którzy je
zadają.
09. 2020, Warszawa
Anna Perczak